Similar to Takie jest prawo miłości ( podkład, karaoke ) Travis Scott - MELTDOWN (Official Audio) ft. Drake 1638 jam sessions · chords : Gₘ E♭ Aₘ Cₘ Lainey Wilson - Watermelon Moonshine (Official Music Video) 1899 jam sessions · chords : D♭ B♭ₘ E♭ₘ A♭ "Wyśpiewaj miłosierdzie" - to hasło trzydniowych Warsztatów Liturgiczno-Muzycznych o Miłosierdziu Bożym, które odbyły się od 10 do 12 kwietnia w Świebodzinie. Warsztaty zorganizowała parafia św. Michała Archanioła w Świebodzinie. Ich celem była nie tylko nauka nowych pieśni. - Jest to okazja, aby przybliżyć się do treści związanych z liturgią i muzyką kościelną. Wspaniałe utwory mają wprowadzić nas w przeżywanie Niedzieli Miłosierdzia Bożego - przypomina jedna z organizatorek Anna Wróblewska. Nad stroną muzyczną sprawowali pieczę znani muzycy: Hubert Kowalski i Piotr Pałka, którzy mają na swoim koncie wiele ważnych osiągnięć, jak oprawę liturgiczną wizyty papieża Benedykta XVI w Polsce czy prowadzenie muzyczne liturgii podczas kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej w Rzymie. - W trakcie tych warsztatów pracujemy nie tylko nad tym, aby utwory liturgiczne pięknie brzmiały, ale też były wykonywane z wiarą - wyjaśnia Hubert Kowalski. - Najcenniejsze jest, jeśli ludzie posługujący w Kościele odkryją, że ta posługa może być wykonywana jako akt wiary. Jeśli coś takiego się dokonuje, to później nie przychodzą tylko ładnie zaśpiewać w kościele, ale są w nim przede wszystkim dlatego, aby się modlić. A to, że mają talenty i mogą posłużyć innym, to tak naprawdę jeszcze mocniej przekłada się na przeżywanie tej liturgii przez cała wspólnotę. Wierni słyszą, jak ktoś modli się tym co śpiewa. Oczywiście to zależność, która nie dotyczy tylko muzyki, ale wszelkiej posługi w kościele - dodaje. O strawę duchową zatroszczył się ks. Janusz Bremobr, który na co dzień jest proboszczem w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Międzyrzeczu. Wspomagała go s. Olimpia Bojarska ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z Kalisza. - Ten dar miłosierdzia, który Pan Jezus nam ofiarowuje jest też nam zadany. Dzięki doświadczeniu przebaczenia ze strony Boga różnych naszych słabości, na co dzień łatwiej przyjmować nam słabości drugiego człowieka. Oczywiście na początku się denerwujemy, ale później przychodzi łaska rozważania co jest przyczyną tego, że ktoś nas tak, a nie inaczej potraktował - mówi s. Olimpia. - Jeśli człowiek obdarza nas jakąś formą nienawiści, to najczęściej jest osobą, której brakuje miłości. Dlatego odpowiadajmy na zło, miłością i miłosierdziem - dodaje. W warsztatach uczestniczyło prawie 80 osób z różnych stron diecezji i nie tylko. - Jestem tu, bo chcę nauczyć się nowych pieśni o miłosierdziu Bożym - przyznała Alicja Pitak ze Świebodzina. - Nauczyłam się trochę czytania z nut i prawidłowego śpiewania. Poznałam nowe pieśni. Dzięki tym warsztatom można bardziej odkryć miłosierdzie Boże - mówi Zofia Gromiec z Sulechowa. - Jestem tu bo wspólne granie i śpiewanie na chwałę Pana Boga to ogromna radość. Połączenie warsztatów i modlitwy jest bardzo ciekawe, bo dzięki temu możemy bardziej zrozumieć treści, o których śpiewamy - tłumaczy Marta Gołębiewska z Ostrołęki. Na zakończenie warsztatów ich uczestnicy spotkali się na Koronce do Miłosierdzia Bożego i Mszy św., po której odbył się koncert finałowy. Łącznie z muzykami wystąpiło w nim prawie 100 osób.
[Em G D F#m A] Chords for Takie jest prawo miłości - oprawa muzyczna ślubu Poznań, Łódź, Bydgoszcz with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose.
Najlepsze piosenki weselne. Znajdziesz tu teksty piosenek disco polo, biesiadnych, tradycyjnych oraz innych. Tylko 3 kroki dzielą cię od stworzenia niepowtarzalnego śpiewnika: - Zaloguj się - Dodaj wybrane piosenki do śpiewnika - Wydrukuj i przekaż gościom na weselu Super zabawa na weselu gwarantowana. Możesz również zamówić gotowy śpiewnik - 8 gotowych wzorów okładek Wyszukaj piosenki Prawo miłości - tekst piosenki 1. Kochany Bracie, Kochana Siostro, nie wiem, kim jesteś, nie wiem, gdzie żyjesz, lecz ja chce dla Ciebie, poświęcić wszystko, chcę dać Ci siebie ref. Takie jest prawo miłości, które dał Pan, takie jest prawo miłości, jest kluczem nieba bram. Takie jest prawo miłości i jego strzeżmy i miłość wszystkim dokoła ze sobą nieśmy. 2. Kimkolwiek jesteś, skądkolwiek przyjdziesz, na jakiejkolwiek spotkam Cię drodze, zawsze otwarte moje ramiona przygarną CiebiePobrano z Komentarze Podobne piosenki Czy będzie Ci zemną dobrze 1. Wstaję o poranku, patrzę w krąg po ganku, wszystko tonie w strugach łez. ... Wina nalej Nie byde tu ide dalij, karcmarecko winka nalyj Nalyj, nalyj do puchara karcmar ... Wieczorne krajobrazy 1. Już zaszedł nad doliną złocisty słońca krąg Odgłosy ciche płyną z odległych ... Reklama: Wszelkie prawa do tekstów piosenek umieszczonych na stronach portalu przysługują ich autorom. Są one umieszczone w celach edukacyjnych oraz służą wyłącznie do użytku prywatnego. Jeśli autor nie życzy sobie publikacji utworu prosimy o kontakt, a tekst zostanie usunięty.
Hieronima Derdowskiego w Wielu: "Takie jest prawo 1.4K views, 19 likes, 7 loves, 0 comments, 5 shares, Facebook Watch Videos from Dom Kultury im. Hieronima Derdowskiego w Wielu: "Takie jest prawo miłości" - Koncert Papieski Dom Kultury im.
Prawo miłości – podkład na fortepianie 24 stycznia 2019 /Posted by / 0Dla wszystkich, którzy szukają wersji instrumentalnej do piosenki „Takie jest prawo miłości” (Kochany Bracie, kochana Siostro) – mam do zaoferowania podkład muzyczny mojej zagrany jest na fortepianie – z pewnością sprawdzi się na ślubach lub innych do piosenki „Takie jest prawo miłości” znajdziesz tu… [klik] Powiązane posty Dziś prezentuję piękną pieśń religijną w mojej aranżacji pt. „Nie mam nic co bym mógł Tobie dać” – w cudownym wykonaniu duetu Marzena i Julia.... Czytaj dalej „Jezus najwyższe imię” w duecie?.. Czemu nie?? Posłuchaj jak można wykonać tę piękną pieśń na dwa głosy – śpiewają Marzena i Julia – niezastąpiony duet... Czytaj dalej Zapraszam do wysłuchania pięknych piosenek religijnych, które z powodzeniem można wykonać np. na ślubie. Piękne, wzruszające, a do tego wspaniały tekst – myślę, że to... Czytaj dalej Z wielkim wzruszeniem wysłuchałem i obejrzałem pieśń „Barka”, którą wykonali Uczniowie i Nauczyciele Szkoły Podstawowej Nr 12 w Białymstoku. Do realizacji nagrania wykorzystali podkład muzyczny... Czytaj dalej Piosenki harcerskie to nowa kategoria muzyczna, którą postanowiłem wprowadzić na Piosenek dla harcerzy (i o harcerzach) jest bardzo dużo a każda z nich jest... Czytaj dalej Fragment pięknej pieśni „Takie jest prawo miłości”. 🩷 Na skrzypcach cudowna: @magdaosiecka_makeup #oprawamuzyczna #agabirecka #magdaosiecka #skrzypce #śpiew #ślub #slubneinspiracje #muzyka #ślubkościelny #takiejestprawomiłości
w marszach, manifach i paradach równości biorę udział od 2003 roku. relacje i fotoreportaże z tych wydarzeń pojawiają się na moim blogu od kilku lat Parada Równości 2012 [klik!] Parada Równości 2011 [klik!] EuroPride Warsaw 2010 Parada Równości 2008 [klik!] o wolności, równości i związkach partnerskich też zdarzyło mi się napisać parę razy: TUTAJ – o miłości i życiu w związku, który według polskiego sejmu jest „jałowy i szkodliwy społecznie” TUTAJ – o tym, że nie obchodzi mnie Kościół oraz oraz o tym, na na kogo idą niemałe podatki homoseksualistów TUTAJ – o tym, że nie dam się uciszyć i nie boję się anonimowych maili z pogróżkami TUTAJ – o tym, że na równi z Wszechpolakami, mam prawo do głoszenia swoich przekonań i tyleż samo razy Czytelnicy odpowiadali mi zrozumieniem, poparciem i tolerancją, przy jednoczesnym szturmie głosów ostrego sprzeciwu, pogardy czy wulgarnej homofobii. tyleż miłości, co nienawiści – równowaga w kosmosie zostaje zachowana. jednomyślne społeczeństwo byłoby przecież totalitarną utopią – nie oczekuję więc 100% poparcia dla swojego światopoglądu. jeśli zastanawiacie się czasem, czy można być idealistą pozbawionym złudzeń – spieszę donieść, że owszem – można. jestem tego żywym przykładem. jak mi z tym? nie wiem, normalnie. jest jak jest. z uporem maniaka robię swoje, nie licząc na cud. choć cuda powszednie zdarzają się, tak po prostu. ciocia Stasia, zagorzała katoliczka, uczestniczka codziennej mszy i słuchaczka prawej rozgłośni radiowej, pyta co u mnie i serdecznie pozdrawia moją partnerkę. tak po prostu, po ludzku. jak gdyby nigdy nic. więc jednak można. da się – mieć swój światopogląd, zasady i dogmaty wiary – a równocześnie szanować cudzą odmienność. to cieszy. tym bardziej, że po tylu latach nauczyłam się niczego nie oczekiwać. nie porywam się zuchwale na zmienianie cudzego światopoglądu, nie próbuję ingerować w wyznawane wartości – nie mnie burzyć mozolnie wypracowaną przez kogoś wizję świata. ludziom nie da się niczego narzucić. nacisk rodzi bunt, a zmiany i tak przychodzą same. wystarczy po prostu być, żyć, robić swoje. nie wstydzić się swojego życia, nie ukrywać związku, z pozorną naiwnością wchodzić w rzeczywistość z wysoko podniesioną głową, z rozbrajającą szczerością mówić o nieheteronormatywności jak o czymś najbardziej normalnym i zwykłym. być upartym. do bólu. w domaganiu się związków partnerskich nie zamierzam walczyć z katolikami, bo nie uznaję tej podjudzanej przez media opozycji. niechaj katolicy w swoich świątyniach wynoszą się na ołtarze, niechaj się nawzajem koronują, namaszczają i pieczętują wieczne przymierze własną krwią. świetnie, nic mi do tego. chcę jedynie, by wobec prawa – w urzędzie, w banku, w szpitalu, w szkole – mój legalnie zawarty związek partnerski był równy uświęconemu sakramentowi katolickiemu. co to znaczy „równy”? jasne, że w doktrynie katolickiej to mężczyzna i kobieta, żebro Adama, od poczęcia aż do naturalnej śmierci – ale – o bogowie! – nie samym chrześcijaństwem człowiek żyje. jako obywatelka RP mam prawo do laickiego światopoglądu i od lat respektując nałożone na mnie przez państwo obowiązki ( podatkowe, ubezpieczeniowe, konstytucyjne) oczekuję należnych mi praw, które nie mogą być blokowane przez religijne przekonania innej grupy ludzi. o tym, że Konstytucja RP nie zakazuje związków partnerskich możecie przeczytać TUTAJ [klik!] nie żądam przecież reformy edukacji i wprowadzenie do minimum programowego szkół przedmiotu o nazwie „propagowanie homoseksualizmu”, nie zamierzam odbierać zasiłków samotnym matkom ani rent i emerytur moherowym babciom. nie kusi mnie zdejmowanie krzyży ze ścian i burzenie świątyń, nie zamierzam się wtrącać do katolickich dogmatów wiary, nie pragnę legalizować prostytucji i twardych narkotyków, nie domagam się niczego, co miałoby szkodliwy wpływ na resztę katolickiego społeczeństwa. czy naprawdę żądamy tak wiele? oto 5 żelaznych postulatów: 1. instytucjonalizacja związków partnerskich i stworzenie rejestru takich związków, 2. uznanie partnera/-ki za „osobę bliską, wspólnie gospodarującą, pozostającą we wspólnym pożyciu” (co pozwoli np. na uzyskiwanie informacji o stanie zdrowia i leczeniu partnera lub prawa do odmowy zeznań), 3. dziedziczenie ustawowe (z gwarancją zwolnienia od podatku od spadków i darowizn), 4. prawo do pochówku (czyli do wydania ciała zmarłego partnera i decyzji o pochówku) 5. ustawa o związkach partnerskich powinna obejmować zarówno pary tej samej jak i różnej płci. błagam, wskażcie mi, który z powyższych punktów zagraża „zdrowej polskiej hetero rodzinie”? no więc o co chodzi? skoro formalności i regulacje prawne życia społecznego nie są – a przynajmniej w świetle prawa nie powinny być – kwestią wyznawanej religii, to właściwie na czym polega ten nierozwiązywalny problem ze związkami partnerskimi w Polsce? – pytam naiwnie, udając, że nie wiem, o co tak naprawdę chodzi i nadal wierzę w rzekomy rozdział kościoła od państwa oraz niezawisłość mentalną polskich polityków. a skoro już o polityce mowa… przykro mi, nie wierzę politykom. nie trawię populistów. a najbardziej na świecie nie znoszę ustawek. i żenujących zagrań pod publiczkę. oto Andrzej Hadacz we własnej osobie – najbardziej rozhisteryzowany obrońca krzyża spod pałacu prezydenckiego – teraz oto na oczach tłumów ulega cudownej metamorfozie i – trzymając się za rączki z Palikotem i Kaliszem – przechodzi na drugą stronę tęczy [klik!]. urocze, ale nie kupuję tego. i pytam: po jaką cholerę ta szopka?! czy to, że katolicki wariat i krzykacz dla poklasku i w ramach eventu „przechodzi na naszą stronę” ma w jakikolwiek sposób sankcjonować słuszność naszych postulatów?! gimme a break! ;/ jeśli miało być śmiesznie, to faktycznie poczułam się ośmieszona. łatwo jest żartować sytym hetero-politykom. głodni homo-wyborcy mogą tylko bezradnie bić brawo i mieć cichą nadzieję, że kolejne obietnice bez pokrycia nie rozejdą się – jak dotąd – po kościach. dla polityków liczą się nasze głosy, ale nasze życia i prawa – już niekoniecznie. owszem, jestem rozczarowana. oczywiście, będę głosować. tak, niestety znowu na opcję „najmniejszego zła”. jesteśmy zwykłymi zjadaczami chleba, wpierdalaczami kotletówi przetwórniami owocowo-warzywnymi. i maszerujemy. paradujemy tak od 13 lat, licząc na to, że kiedykolwiek cokolwiek się zmieni. idą razem chłopcy z chłopcami, chłopcy z dziewczynami, dziewczyny z dziewczynami, dziewczyny z chłopcami, kobiety z kobietami, kobiety z mężczyznami, mężczyżni z mężczyznami, mężczyźni z kobietami, homo, hetero, bi, trans i queer. nigdy nie wiesz, kto jest kim. kto jest z kim. kto z kim żyje, kto z kim to robi. i jak. kto komu. na górze czy na dole. w łóżku czy na stole. szybko czy powoli. różnie, jak kto woli. babcie i dziadkowie, panie i panowie, profesorowie i robotnicy, artyści i panie spod piaskownicy, twoja dentystka i jej dziewczyna. księgowa z twojej firmy i nauczycielka twojego syna. facet, który kosi twój trawnik. twój kolega z pracy i jego mąż prawnik. lekarka, która w ’96 uratowała ci życie. twoja siostra, która w laskach kocha się skrycie. twój szef, o którym myślisz, że posuwał każdą sekretarkę – idzie z żoną andżelą, która kiedyś była darkiem. twoja znajoma ze studiów z partnerką i jej dzieckiem. twoje sąsiadki spod piątki i dwaj panowie z pieskiem. twój kumpel z mężem, który od lat udaje brata. tatuowana laska, jej mama oraz tata. dziewczyna, która zawsze chciała być facetem, jej brat z narzeczoną i chudy koleś przebrany za kobietę. facet, który udzielał ci kredytu – idzie ze swoim chłopakiem i dwie dziewczyny ze wspólnym dzieciakiem. położna, która odbierała cztery porody twojej żony. i tysiące innych osób, które nie wierzą w zabobony. wyglądamy jak chcemy, bo nie żyjemy w Korei Północnej z limitem 18 oficjalnych fryzur dla kobiet i 10 dla meżczyzn śpiewamy polski hymn, bo jesteśmy prawowitymi obywatelami tego kraju. i nikt mi nie wmówi, że patriotyzm to tylko „Bóg, honor, ojczyzna”. gej może być patriotą, tak jak dziewczyna może być inżynierem. c’nie, Bianka? => Dziewczyny na politechniki! premier się z nami nie spotka, bo aktualnie lawiruje, zaś prezydent tego kraju twierdzi, że instytucja związku partnerskiego naruszałaby art. 18 konstytucji, co dobitnie świadczy o tym, że albo konstytucji nie czytał albo jej po prostu nie rozumie… przeciwnicy parad i marszów równości za każdym razem podkreślają skandaliczną obecność „mężczyzn przebranych za kobiety”, którzy to mężczyźni z pewnością są pedofilami, a ich życiową misją jest wdarcie do szkół i placówek oświatowych celem dawania złego przykładu szlachetnym polskim młodzieńcom. niestety na tegorocznej paradzie kolorowych drag-queens było zaledwie kilka, zaś wszystkie obecne reprezentowały nudną stylistykę ugrzecznionego variete. wielka szkoda :( nie zabrakło jednak stałych bywalców! i politycznego zaangażowania. chyba po raz pierwszy od 13 lat nie zarejestrowano na dzień Parady Równości żadnych oficjalnych kontrmanifestacji w Warszawie co w tym czasie robi Młodzież Wszechpolska?! tylko kibice pozostali na posterunku: Legia pany! a piłka nożna forever hetero. promocja homoseksualizmu i zarażanie dziecka wirusem tolerancji. i naprawdę mniejsza o to, kto spośród tłumu jest homo, hetero, bi, trans czy queer… wbrew pozorom wcale nie chodzi o afiszowanie się z własną orientacją. gdyby dało się raz na zawsze postawić sprawę jasno, ucinając wszelkie rozpalające wyobraźnię telewidzów publiczne debaty w studio „jak robią to geje i czy to aby na pewno jest zdrowe?” nigdy nikogo nie prosiliśmy i nie będziemy prosić o pozwolenie na uprawianie homoseksualnej miłości, bo możemy to robić we wszystkich możliwych pozycjach i konfiguracjach międzyludzkich, które przyjdą nam do głowy i naprawdę nie potrzebujemy w tej materii żadnej pomocy, zrozumienia czy aprobaty. nasz seks nie jest sprawą polityczną, społeczną i ogólnopolską. ale nasze codzienne życie i prawa obywatelskie – owszem. bo nie o seks tutaj walczymy, ale o zwykłe codzienne życie. o to, żeby się nie bać i nie przemykać pod ścianami ulic jak szczury w labiryncie. bo ktoś krzywo spojrzy, splunie nam pod nogi, strzeli z liścia czy obrazi tradycyjnym polskim słowem. o to, by w szkole, w urzędzie czy w szpitalu – najnormalniej na świecie powiedzieć: „mój partner / moja partnerka”, nie szokując tym nikogo, nie wzbudzając niezdrowej sensacji i głupich komentarzy. ja rozumiem, że wierzą państwo w Boga i z szacunku do waszej religii od kościołów trzymam się z daleka. rozumiem też, że w każdym demokratycznym państwie istnieje prawica i naprawdę przyznaję jej pełna racje bytu, głosu i działania. za cholerę nie zrozumiem jednak, czemu szanowni państwo uważają, że ja, Olga, miałabym żyć według państwa przekonań, wartości i doktryn religijnych. skąd w ogóle ten pomysł?! ależ ja z chęcią zadbam o przyrost naturalny i rozmnożę się po wielokroć. jeśli tylko będę chciała, to prześpię się z kolegą, albo z pięcioma naraz, poddam inseminacji lub zapłodnieniu in vitro, a następnie wychowam liczną gromadkę nie ochrzczonych dzieci wraz z moją partnerką. jedno pytanie: co wam, szanowni państwo, do tego?! przyrost naturalny jest? jest! * Suwerenność narodu to doktryna, zgodnie z którą naród, rozumiany jako polityczna wspólnota obywateli, jest suwerenem w państwie i od niego wywodzi się władza i polityczna legitymizacja. – a jeśli część NARODU POLSKIEGO jest homoseksualna, biseksualna, transseksualna lub po prostu tolerancyjna – to mają szanowni państwo nie lada problem na bannerze. w dyskusji nie trzeba artykułować konkretnych argumentów – zazwyczaj wystarczą słowa klucze: – kurwa chuje wypierdalać z polski cwele jebane pedryle kurwa cioty won kurwa do gazu!!! – Ja, obecny tutaj Arkadiusz z kolegą moim Mariuszem oraz jego żoną Mariolą, zakazujemy wam niniejszym seksu analnego! – Chcemy MĘSZCZYZN, a nie cioty! – My, niżej podpisana młodzież z Gminnego Ośrodka Wiary i Nienawiści „Karzeł i Pogrzebacz” żądamy wprowadzenia w Polsce maczyzmu! Chcemy MĘSZCZYZN, gdysz tylko oni rozpalajom naszom wyobraźnie! Dosyć perfumowanych chujów! Chcemy krwi, łez, potu i ostrego seksu! [kolega Damian, reprezentujący orto-omyłkowe „S”, wziął się w garść i dla dobra wszechpolskiej ortografii zbliżył do Oliwiera z „Ę”] oj dzieci, dzieci… jak na was patrzę, to się nie dziwię, że brakuje wam prawdziwych mężczyzn… kolega Robercik z kolegą Krzysiem oraz Seba z kuzynem Wojtkiem uważają, że Polska powinna być narodowa. i chuj! tymczasem garstka „dewiantów” domaga się jakichś praw. dziennikarze tefauenu upolują zaraz najdziwniej wyglądającego uczestnika parady, najlepiej z piórami w tyłku, i zapytają kurtuazyjnie: czy kocha pan dzieci? chce pan adoptować małego chłopczyka? – Taaa… Jesteś lizbijkom, bo żaden facet cię nie chciał! oraz [moje ulubione]: – Tobie się tylko wydaje, że wolisz kobiety! Gdyby cię jakiś facet tak porządnie wy***ł, to byś na pewno zmieniła zdanie! oł je, rajt! nie rozumiem, czemu uszminkowany facet w okularach-kotkach wzbudza zdziwienie i agresję? przecież nasza sąsiadka, pani Halina, także ma wąsy i używa amarantowej szminki… acha, z kaczką! a więc prowokator, szargacz pamięci prezydenta. hańba! roznegliżowani, nieprzyzwoici, sprośni – promują homoseksualizm! z komentarza na moim blogu: „to Wy wychodzicie na ulice, to Wy ubieracie się kontrowersyjnie i to Wy obnosicie się ze swoją seksualnością. Nie mówię, że nie macie do tego prawa – róbcie sobie, co chcecie, ale uwzględniajcie fakt, że Wasze działania będą wywoływać reakcję, będą mieć konsekwencje. Musicie brać pod uwagę to, że „sprawa, o którą walczycie” zostanie odrzucona bądź strywializowana, jeżeli Waszym sposobem na walkę jest paradowanie z piórkami, w przebraniu Buki. Mnie również śmieszą hasła w stylu „jesteśmy tacy sami”. Ja taka nie jestem: nie paraduję rozebrana po ulicach i nie dokonuję autodefinicji na podstawie moich preferencji seksualnych.” napisałam kiedyś, że homoseksualizm istnieje od zarania ludzkości, także wśród kleru i duchowieństwa. i prawda jest taka, że społeczeństwo zawsze i wszędzie chętnie korzysta z dokonań gejów, lesbijek, biseksualistów, nie wiedząc lub nie zwracając uwagi na ich orientację. Polacy kochają baśnie Andersena, “Muminki” Tove Jansson, “Muppet Show” i “Ulicę Sezamkową” Jima Hensona, na których wychowały się całe pokolenia zdrowych, rumianych, katolickich heteroseksualnych dzieci. Polska młodzież tłucze w szkole Prusa, Konopnicką, Dąbrowską, Gombrowicza czy Prousta. Prawi heteroseksualni ojcowie rodzin, panie z banku i matki dzieciom oglądają filmy Almodovara, czytają Palahniuka, perfumują się Diorem i podniecają się ciuchami od Dolce&Gabbany. i jakoś im wtedy nie przeszkadzają te ohydne lesby, pedały, biseksy i inni zboczeńcy – nikt się nie wstydzi spodni zaprojektowanych przez geja czy książki napisanej przez lesbijkę. homoseksualistów jest mnóstwo. jesteśmy wszędzie. więc trochę jakby współczuję tym biednym przerażonym i zgorszonym Prawdziwym Polakom, bo może własnie jutro ktoś z nas – chorych, zboczonych i obrzydliwych – będzie im przeprowadzał operację na otwartym sercu, uczył dzieci matematyki, reperował samochód, gotował obiad w restauracji, udzielał porady prawnej, załatwiał kredyt, wystawiał mandat, leczył chory kręgosłup, robił maseczkę z alg, egzaminował na kursie prawa jazdy albo… dorastał w dziecinnym pokoju. tuż obok. pod dachem polskiego katolickiego domu. w homoseksualnym związku dziecko nie jest przypadkiem, „wpadką” i piątym kołem u wozu – jak to często zdarza się rozbuchanej hormonalnie młodzieży, pośpiesznie i nieprzytomnie robiącej dziecko w dusznej toalecie klubu disko. nie rozumiem, dlaczego w heteronormatywnym świecie każda patologia – z przemocą, znęcaniem się psychicznym czy molestowaniem seksualnym dziecka – jest społecznie sankcjonowana tylko i wyłącznie dlatego, że… „uświęcone spółkowanie kobiety i mężczyzny…”. naprawdę bycie hetero nie czyni was z definicji lepszymi ludźmi czy wzorowymi rodzicami. dziwi mnie, że ludzie nie są w stanie zrozumieć, że ten jeden dzień w roku – w czasie Parady Równości – trwa karnawał, fiesta i bal przebierańców. przecież nikt z nas na co dzień nie chodzi owinięty tęczową flagą, z doczepionymi skrzydłami czy piórami w tyłku. przecież my normalnie pracujemy, żyjemy, chodzimy z tłumem ulicami, robimy zakupy. widzicie nas na co dzień? różnimy się jakoś wyglądem? może mamy jakieś charakterystyczne znamiona na twarzy? porozumiewamy się tajnym kodem? puszczamy sprośne oczko i ukradkiem podszczypujemy was w autobusach i tramwajach? czas karnawału to moment „świata na opak”, w którym nie obowiązują uznawane na co dzień zasady, konwenanse i tabu – możesz być, kim chcesz i grać kogoś innego. błagam, poczytajcie Bachtina, poznajcie trochę kulturę europejską, tradycje śródziemnomorskie, ideę karnawału w innych zakątkach świata – i zastanówcie się, czy wasz pełen oburzenia argument o piórach w dupie ma jakikolwiek sens w tej dyskusji? obiecuję sobie nie walczyć z ultra-katolikami, ale niekiedy ich zuchwałość i apodyktyczność w lansowaniu jedynego słusznego światopoglądu przypomina mi średniowieczne krucjaty i hiszpańskich konkwistadorów, którzy równają z ziemią wszystko, co nie mieści się w ich wizji świata: buddyści to sekciarze, wszyscy wyznawcy islamu to terroryści, ateiści to dewianci pozbawieni uczuciowości wyższej, a dzieci rozwodników to nasienie szatana. mam prawo kochać, kogo chcę. mam prawo wierzyć w to, co chcę. mam prawo myśleć tak, jak chcę i mówić to, co myślę. to że nie wierzę w prawdy wiary głoszone przez panów w sutannach nie oznacza zaraz, że mam ochotę gwałcić, palić i zabijać. dlaczego homoseksualizm ma być zakazany, a palenie papierosów, picie alkoholu, zabijanie zwierząt na mięso, używanie broni palnej – NIE? to, że homoseksualizm jest chory, wynaturzony i zły, a papież go potępia, a Biblia straszy karą… – OK, ale to jest WASZ światopogląd. skoro WY uważacie, że jest złem, to go nie praktykujcie. ale z jakiej racji MY mamy żyć według waszych przekonań, których nie uznajemy? przecież na poziomie społecznym, politycznym i ekonomicznym funkcjonujemy jak reszta „normalnego” społeczeństwa – pracujemy, przestrzegamy prawa, płacimy podatki i kierujemy się w życiu kardynalnymi ogólnoludzkimi zasadami, na które ani chrześcijaństwo, ani katolicyzm nie mają monopolu. czy ja komukolwiek każę przejść na wegetarianizm? ćwiczyć jogę? myć włosy szamponem pokrzywowym? wychowywać dzieci według modelu szwedzkiego, a nie włoskiego? szanować ojca i matkę zamiast kraść babci rentę? nie upijać się przy własnym dziecku? czy ja komukolwiek – cokolwiek? nie. więc skąd pomysł, by narzucać innym swoje wartości? wy macie swoje, a my swoje. nikt nikogo nie krzywdzi, więc o co tak naprawdę chodzi? „Kiedy Joanna Duda i Anu Czerwiński [na zdjęciu] Polki mieszkające w Paryżu, postanowiły wziąć ślub, nie przypuszczały, że będzie to tak trudne. Francuzi nie robili żadnych problemów. – Urzędniczka w Paryżu zapytała tylko, czy któraś z nas jest niepełnoletnia. Innych przeciwwskazań nie widziała – wspomina Anu. Za to polscy urzędnicy problemy widzą. Joanna poprosiła o zaświadczenie, że jest stanu wolnego, ale nie może go dostać. W rubryce dotyczącej przyszłego współmałżonka Joanna wpisała dane partnerki, z którą zamierza wziąć ślub. Kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Gdańsku odmówiła wydania dokumentu. Powołała się na art. 18 Konstytucji RP i ustawę Kodeks rodzinny i opiekuńczy, które – według niej – definiują małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, a nie dwóch kobiet. Nie pomogło tłumaczenie, że ślub odbędzie się w Paryżu zgodnie z francuskim prawem, które dopuszcza małżeństwa tej samej płci.” [więcej: TUTAJ – Newsweek: Jak polski urzędnik blokuje ślub lesbijek we Francji] no i bardzo pięknie – na straży moralności Polaków, roszcząc sobie prawo do decydowania o ich życiu osobistym, stoją już nie tylko księża i politycy, ale również zwykłe panie urzędniczki z okienka. może nie długo administracje osiedli mieszkaniowych zaczną nas pytać w ankietach i deklaracjach o wywozie nieczystości, z kim dzielimy nie tylko kubeł na śmieci, ale i własne łóżko… czasem jednak wydaje mi się, że cała ta afera z rejestrowanymi związkami partnerskimi wynika ze zwykłego niedoinformowania Polaków – być może przeciętnemu Kowalskiemu wydaje się, że zamierzamy urządzać bale przebierańców w świątyniach i urzędach stanu cywilnego, strojąc się w suknie ślubne z welonami oraz fraki i cylindry, by na klęczkach przy dźwięku organów i chórów anielskich ślubować sobie nawzajem wszelkie możliwe zboczenia i perwersje seksualne, zaś zastraszony i zdegustowany ksiądz/urządnik – przymuszony przez szatańskich wysłanników UE – będzie nam błogosławił i ofiarował wszystkie świętości celem ostatecznego zhańbienia i sprofanowania uświęconego związku kobiety i mężczyzny… nie od dziś wiadomo, że geje i lesbijki chcą zniszczyć cywilizację. **uj z tym, że połowa starożytnych filozofów, renesansowych artystów, XIX-wiecznych pisarzy i XX-wiecznych idoli pieprzyła się nawzajem jak króliki. waszym zdaniem kultura, sztuka i wartości wyższe to niepodzielna domena hetero-świętych i błogosławionych, zaś „pedalstwo” to brudny margines, który trzeba wyplenić niczym trujący chwast… czyhamy na wasze małżeństwa, na wasze rodziny, na wasze dzieci, na wasz święty spokój. nie mamy własnego życia, więc pragniemy zbrukać i zniszczyć wasze… chcemy do was dzwonić w środku nocy i obleśnie sapać w słuchawkę; chcemy czaić się w ciemnej bramie, by choć na chwilę rozchylić poły obeszczanego płaszcza i obnażyć przed wami nasze obmierzłe genitalia; chcemy po zachodzie słońca wypróżniać się na wasze wycieraczki; chcemy przysysać się do waszych okien i lizać szyby, demonstrując jak bardzo i jak mocno można być zepsutym, zdegenerowanym i złym. chcemy oddychać tym samym powietrzem i zarażać was wszystkimi plagami egipskimi z „klątwą faraona” na czele. nie chcecie byśmy wychodzili na ulice, prawda? bo co? bo zgorszenie? nieprzyzwoitość? szok? przyssani do telewizorów codziennie oglądacie w swoich domach relacje niemalże na żywo – z klęsk, katastrof, wypadków, morderstw i aktów przemocy. później to samo – tylko z większą ilością krwi – oglądacie na dvd oraz w filmach emitowanych przez publiczną telewizję: o tym jak zabijać, kraść, kłamać, gwałcić, cudzołożyć, sprzedawać swoje ciało, wyrzekać się wartości, gardzić słabszymi… – i to jakoś nie kłóci się z waszym prawym i szlachetnym światopoglądem? jeśli chcecie chronić swoje dzieci przed złem i zepsuciem, zajrzyjcie najpierw do ich komputerów – bo może właśnie oglądają w sieci twardą pornografię, wymieniają się swoimi fotkami za doładowanie telefonu albo siedzą na sex czatach – a dopiero potem krzyczcie, ile zła może im wyrządzić widok dwóch mężczyzn trzymających się na ulicy za ręce. orientacja seksualna człowieka nie jest wyborem, chwilową modą czy wykalkulowaną decyzją – to wrodzona i naturalna cecha, która nie może być przedmiotem dyskryminacji. gdybym chciała, by żyło mi się łatwiej, wygodniej, bezpieczniej i w sposób powszechnie aprobowany – z pewnością pozostałabym przy jakimś sympatycznym chłopcu, siłą rozpędu założyłabym z nim rodzinę i wszyscy byliby szczęśliwi. wszyscy, oprócz mnie. nic na to nie poradzę, że nie wyobrażam sobie swojego życia, swojej przyszłości i swojego świata bez Syd. to nie jest wybór. to jest miłość. i jeśli ktokolwiek z jakiegokolwiek powodu spróbuje podnieść na mnie rękę, mówiąc, że nie wolno, że nie wypada, że grzech oraz zakaz – to mu tę rękę odgryzę. jestem kieszonkowym buldożerem i karłowatym lwem, który kłami i pazurami będzie bronił swojego stada i terytorium – to jest mój atawizm: instynkt ojca rodziny i myśliwego, instynkt matki karmiącej i pilnującej gniazda. tutaj nie ma racji bytu żadna religia, jakikolwiek światopogląd, cudzy kodeks moralny czy świętojebliwy konserwatyzm polityczny. nie wiem, kim są te panie – być może parą lesbijek z wieloletnim stażem? być może delegacją radiomaryjnego kółka różańcowego? prawdę powiedziawszy – nie interesuje mnie to. dopóki nie wkraczają na moje osobiste terytorium, mówiąc mi jak i z kim mam żyć, dopóki nie odmawiają mi moich praw obywatelskich – mogą być nawet wyznawczyniami Latającego Potwora Spaghetti. na zdrowie. nic mi do tego. mam w rodzinie kilku naprawdę gorliwych katolików, a wśród moich znajomych nie brakuje osób o poglądach prawicowych. nie dyskutuję z nimi na tematy religijne, nie przekonuję ich do swojej „jedynie słusznej prawdy”, nie oczekuję, że zaczną machać tęczowymi chorągiewkami i kibicować związkom partnerskim. wystarczy mi jednak, że z szacunku do mnie i mojej partnerki, zachowują się naprawdę fair – kiedy razem z Syd siedzimy przy rodzinnym stole, podczas rozmowy, itp. TOLERANCJA ≠ AKCEPTACJA tolerantia – „cierpliwa wytrwałość” (łac. czasownik tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”) to postawa społeczna i osobista odznaczająca się poszanowaniem poglądów, zachowań i cech innych ludzi, a także ich samych. Tolerancja nie oznacza akceptacji (łac. acceptatio – przyjmować, sprzyjać) czyjegoś zachowania czy poglądów. Wręcz przeciwnie, tolerancja to poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów mimo że nam się one nie podobają. Tolerancja jest postawą, która umożliwia otwartą dyskusję. Bez tej postawy dyskusja zamienia się albo w zwykłą sprzeczkę albo prowadzi do aktów agresji. Tolerancja uznawana jest za podstawę społeczeństwa otwartego i demokracji. wiem, że moim rodzicom byłoby łatwiej mieć „normalną” heteroseksualną córkę, która w wieku 35 lat miałaby męża i dwójkę dzieci. ale tak samo byłoby im łatwiej, gdyby ich 35-letnia córka nie chorowała na depresję i ADD. albo gdyby tak jak inne córki robiła karierę w korporacji. oraz miała dużo pieniędzy i nie pakowała się w kłopoty. oraz gdyby zamiast grubawą brunetką była smukłą blondynką. bo ładnym w życiu łatwiej. i hetero w życiu łatwiej. nie muszą o nic walczyć. po prostu to mają, niejako z definicji. i nikomu nie przyszłoby do głowy kwestionowanie ich praw. nie czuję się gorsza, nie będąc hetero. czuję jednak, że nie mogę siedzieć cicho. i nie mogę się zgadzać na to, co jest. i choć sama g*wno mogę zmienić, będę się drzeć ile sił w płucach i walczyć o swoje. po tym wszystkim, co przeszłam – wiem, że życie jest nieoczywistym przywilejem. i skoro już jestem w gronie szczęśliwców i mogę żyć, to postaram się tego nie spieprzyć. a przynajmniej będę próbować. no i idzie, owszem – idzie facet przebrany za kobietę. wielki mi rzeczy. czy obrońcy moralności naprawdę sądzą, że ten facet chodzi tak ubrany na co dzień do pracy…? a może warto uzmysłowić sobie, czym się różni drag queen i transwestyta od transseksualisty? oraz że żaden z nich nie żywi się krwią dziewic i nie przerabia chrześcijańskich dzieci na macę? na powyższym zdjęciu: graficzka, anglistka, programistka. LESBY. projektują opakowanie twoich płatków śniadaniowych, tłumaczą ci po raz setny third conditional, piszą aplikacje, dzięki którym możesz zamieszczać swoje durne homofobiczne komentarze na forum lesby i pedały. jeśli wyślesz nas „do gazu” – połowa Warszawy zniknie, a wraz z nią kluby, restauracje, galerie sztuki, sceny niezależne i modowe showroomy, w których tak bardzo lubisz się lansować
Nuty pdf Piosenka religijna [P] Pan blisko jest; Pan dobry jest; Pan godzien chwały jest; Pan jest Pasterzem; Próba miłości; Pójdę ty wołasz mnie; O Kościele, który potrzebuje sztuki, radości improwizowania i odpowiedzialności artysty mówi Henryk Jan Botor. Szymon Babuchowski: Widzę w Pana twórczości duży rozrzut: od jazzowych początków, przez muzykę filmową, po utwory sakralne. Tych ostatnich jest chyba najwięcej. Czuje się Pan przede wszystkim kompozytorem muzyki religijnej? Henryk Jan Botor: Nie jestem tego pewny. Ostatnio napisałem koncert skrzypcowy dla legendarnej polskiej skrzypaczki Kai Danczowskiej i nie ma tam tematu religijnego. Ale faktem jest, że dużo mam utworów o tej tematyce. Jest mi to bliskie i wynika z mojej natury. W kierunku jazzu nigdy jakoś specjalnie nie szedłem, choć w młodości śpiewałem w zespole jazzowym w Krakowie. Nawet zdobyliśmy wyróżnienie na Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w Zamościu. W jury była wtedy Ewa Bem. Występowaliśmy też w Piwnicy pod Baranami. Śpiewał z nami Jacek Wójcicki. Trwało to może ze trzy lata. Później nie bardzo miałem na to czas, więc zrezygnowałem. Równolegle grał Pan inną muzykę? Od samego początku jestem klasykiem. Nawet muzyka do filmów dokumentalnych, którą tworzyłem, bardzo łączy się z klasyką. Nie musiałem się specjalnie przestawiać, żeby się tym zająć. Napisałem np. muzykę do filmu Izabeli Drobotowicz-Orkisz o Jerzym Ciesielskim. Główną rolę zagrał w nim Radosław Pazura. A kiedy zaczęła Pana pociągać muzyka religijna? Dla mnie było to zawsze coś naturalnego. Nie było tak, że człowiek błądził gdzieś w obłokach, a potem się nawrócił. Takie po prostu jest moje postrzeganie świata. A kiedy gra Pan w kościele w duecie z Józefem Skrzekiem – to jest religijne przeżycie czy po prostu koncert? Z Józkiem szukamy obszarów, które nas łączą. Te nasze koncerty są sporadyczne, ale z tego wspólnego improwizowania wychodzi coś ciekawego. On ma swój styl – wyszedł przecież z bluesa i rocka, ale jest mu bliskie także inne brzmienie, nazwijmy je: filmowe. Jego specyficzny język nie jest wcale daleki od klasyki. Lubi eksperymentować z brzmieniami, co mnie też jest bliskie. Takie spotkania dają czasem dobre owoce. Improwizacja jest dla Pana ważna w muzyce? Tak. Tworzenie muzyki na poczekaniu to wielka przyjemność. Uważam, że każdy kompozytor powinien umieć improwizować. Tak jak poeta powinien umieć zaimprowizować wiersz – tak mi się przynajmniej wydaje. Oczywiście później można go korygować. Na koncertach improwizuję w różnych stylach – barokowym, romantycznym czy też we własnym, współczesnym stylu. Jest to taka dziedzina, w której można się podszyć pod jakiegoś kompozytora, zagrać fugę w stylu Bacha albo koncert w stylu Vivaldiego. Co w kompozycji raczej nie jest wskazane – nie ma sensu komponować w stylach epok przeszłych. Ale na czym polega to „podszywanie się”? Stara się Pan wyobrazić sobie, jak dany kompozytor by to napisał? Nie, chodzi raczej o stylistykę danej epoki czy danego kompozytora: połączenia harmoniczne, kontrapunkty itd. Jeżeli kogoś chcemy naśladować, musimy znać jego język. Można to porównać do kopiowania przez malarza jakiegoś obrazu. Robi to, bo ma na to po prostu ochotę. Czyli jest w tym element zabawy? Oczywiście. Nie traktuję tego śmiertelnie poważnie. Raz się improwizuje lepiej, raz gorzej. Nie ma Pan wrażenia, że świat sztuki i sacrum w ostatnich wiekach mocno się rozeszły? Że ideały, które towarzyszyły np. twórcom gotyckich katedr, wydają się dziś odległe? Ten temat podejmował kard. Joseph Ratzinger w książce „Nowa pieśń dla Pana”. Polecałbym ją artystom, szczególnie muzykom związanym z Kościołem. Ten rozdźwięk, o którym pan mówi, można zauważyć już w XIX wieku, a nawet wcześniej. Kompozytorzy zaczęli odchodzić od Kościoła. Być może nie było wtedy wystarczającego mecenatu, dzisiaj zresztą też mamy z tym problem. Muzyka uciekła do sal filharmonii, a w kościołach była pustka, którą trzeba było jakoś zapełnić. Jaki był tego skutek? Proszę popatrzeć na oprawę liturgii Mszy Świętej – jak ona wyglądała w średniowieczu, renesansie, baroku. Dla Kościoła pracowali wtedy kompozytorzy najwyższej miary, o których dzisiaj uczymy się w szkołach. A oni byli kapelmistrzami, dyrygentami, organistami, tworzyli muzykę liturgiczną. Dzisiaj w Polsce powiedzenie o kimś, że jest organistą, budzi raczej niezbyt pozytywne skojarzenia, ponieważ organistami często bywają u nas ludzie niezwiązani silniej z muzyką, amatorzy. Na Zachodzie jest nieco inaczej. Może i jest tam kryzys wiary, ale muzyka w kościołach pozostaje na wysokim poziomie. Odwrotnie niż u nas. Na szczęście to się zmienia, choćby na Śląsku czy w środowisku krakowskim. Są jakieś wzorce, które możemy podpatrzyć? Ideałem oprawy liturgicznej jest dla mnie np. oprawa w katedrze Notre Dame w Paryżu. Organy brzmią tam nowocześnie, ale jest w tym sacrum. Także włoski kompozytor Marco Frisina, twórca pieśni „Jesus Christ, you are my life”, bardzo dobrze komponuje utwory liturgiczne. Kościół potrzebuje sztuki. Dlatego dobrze, że dba się o to, by świątynie projektowali świetni architekci. Natomiast muzykę często się lekceważy. Czuje Pan misję odbudowywania tego związku sztuki i sacrum? Na pewno chciałbym tu dołożyć jakąś cegiełkę. Jeśli się uda – to dobrze. Zajmują się tym także komisje liturgiczne i pewne efekty już widać. Kościół jest takim miejscem, gdzie powinna się pojawiać prawdziwa sztuka, a nie kicz, badziewie. Wystarczy przeczytać objawienia Cataliny Rivas o Mszy Świętej, żeby uświadomić sobie, w jakiej obecności znajdujemy się podczas Eucharystii – Chrystusa, aniołów, świętych. Wobec takiego audytorium nie powinno się grać muzyki z filmu o wampirach. Ma Pan sygnały, że Pana muzyka pomaga ludziom w kontakcie z Bogiem? Zdarzało się, że ktoś mi dziękował za to, że dobrze się modlił. Innym razem ktoś po pogrzebie był wstrząśnięty, nie mógł się uspokoić – tak na niego wpłynęła muzyka. To są świadectwa, że ta muzyka jest potrzebna. Pisał Pan muzykę na jubileusz Jana Pawła II, wizytę Benedykta XVI czy – ostatnio – na Światowe Dni Młodzieży. Praca nad którym utworem była dla Pana największym przeżyciem? Za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Szczególnie kompozycje liturgiczne wiążą się dla mnie z wielką odpowiedzialnością. Staram się znaleźć takie środki wyrazu, żeby wierni mogli dobrze przeżywać tę muzykę. Myślę wtedy także o ludziach, którzy nie mają nic wspólnego z klasyką. Odpowiedzialność wynika też z tego, że łatwo możemy kogoś zrazić do klasyki. W liturgii ostatnio propaguje się twórczość z dziedziny rozrywki czy gospel, która ma źródło w kulturze amerykańskiej, niekoniecznie katolickiej. Nie neguję wartości tej muzyki, niektóre rzeczy mi się w niej podobają – ale uważam, że musi istnieć równowaga. Nie możemy spychać organów na bok, bo i tak też się zdarza – że organy grają tylko „amen”, „i z duchem twoim”, a reszta to jest oprawa zespołów. To jest, moim zdaniem, niedobre. Tak samo chorał gregoriański powinien mieć swoje miejsce w liturgii. A tymczasem organami straszy się dzisiaj dzieci w filmach rysunkowych. Kiedy pojawiają się w filmach wampiry, rozgrywa się jakiś horror, zawsze towarzyszy temu muzyka organowa. Potem dziecko przychodzi do kościoła i te sceny od razu mu się przypominają. 9 października w kościele Świętego Krzyża we Wrocławiu miało miejsce prawykonanie Pana symfonii „Ubi caritas”. Co to za utwór? Zamówiła go Fundacja „Pax et Bonum” na Muzyczne Spotkania Kultur w ramach Europejskiej Stolicy Kultury. Zaproponowano mi, żebym stworzył utwór międzyreligijny, w którym pojawi się temat katolicki, protestancki, żydowski. Od siebie dodałem jeszcze temat prawosławny, bo we Wrocławiu znajdują się też takie ośrodki. Zastanawiałem się, jak pokazać wspólną cechę wymienionych wyznań. Znalazłem jedną najważniejszą: miłość do Boga. Podzieliłem utwór na pięć części i każda z nich jest przyporządkowana konkretnej religii. Wykonuje ją chór związany z danym wyznaniem (...), w ostatniej części wszystkie chóry zaśpiewają razem „Hymn o miłości” św. Pawła. To będzie takie ekumeniczne połączenie. Muzyka może być budowaniem mostów? Jak najbardziej! To jest uniwersalny język – zrozumiały niezależnie od wyznania czy pochodzenia. Dlatego może ludzi łączyć. Można przekazać przez muzykę dobro, ale można przekazać też zło, czego przykłady mamy na niektórych koncertach heavymetalowych. Są dwie siły, które ścierają się na tym świecie: dobro i zło, Bóg i szatan. Nie ma trzeciej możliwości. Czuje Pan tę siłę, pochodzącą od Boga, podczas komponowania? Nie wiem. Człowiek częściej znajduje w sobie ułomności. Czasami, pisząc rzeczy liturgiczne, myślę sobie, że jestem mało tego godzien. To już jest sprawa Pana Boga, trzeba to powierzyć Duchowi Świętemu. Dla mnie to jest zawsze zaszczyt. Poprzez muzykę człowiek dotyka zupełnie innego świata, innego wymiaru. Tworząc, sam sobie zadaję pytanie, jak to się dzieje. To są takie rzeczy, wobec których powinniśmy być pokorni. • Henryk Jan Botor Kompozytor, organista, wykładowca Akademii Muzycznej w Krakowie. Mieszka w Tychach.
2.8K views, 38 likes, 2 loves, 8 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Oprawa wokalna ślubów - Sylwia Zelek-Golonka: "Takie jest prawo miłości".
3 sierpnia 2022, 7:52 Zdjęcia domu Iwony i Gerarda z Sanatorium Miłości! Jak mieszka Iwona z Sanatorium Miłości ze swoim ukochanym? Małgorzata KulkaZobacz prywatne zdjęcia domu Iwony z Sanatorium Miłości! Byliśmy w odwiedzinach u uczestniczki Sanatorium Miłości. Iwona z Radomska zaprosiła nas do siebie i pokazała urocze zakątki swojego domu. Uczestniczka programu Sanatorium Miłości ma piękny, zadbany ogród, o który dba samodzielnie. Tak mieszka Iwona z Gerardem! Zobacz prywatne zdjęcia domu Iwony z Sanatorium Miłości! Dom Iwony i Gerarda z Sanatorium Miłości! Jak wspólnie mieszka sympatyczna para seniorów, uczestników z Sanatorium Miłości!Iwona z Sanatorium Miłości, najpopularniejsza uczestniczka drugiej edycji popularnego programu TVP, razem ze swoim partnerem Gerardem pokazali swe przytulne gniazdko. Sami sprawdźcie, jak mieszkają i wypoczywają uczestnicy tegorocznego sezonu programu TVP. Na zdjęciach prezentujemy radomszczański dom i pięknie urządzony ogród kret jest już w komorze startowej. W tym miesiącu zacznie drążenie tuneluŁódzkie. Mikołajki 2020: Prezenty dla dzieci za niecałe 5 złotychPremier na konferencji w Łodzi informował, co zrobić, by się zaszczepić na Covid-19!Panorama Łodzi. Zobacz, jak prezentuje się miastoIwona z Sanatorium miłości pokazała swój dom i ogród. Zarówno w domu, jak i ogrodzie pani Iwony widać artystyczny zmysł i dążenie do perfekcji. Kuracjuszka uwielbia dekorować, a efekty jej działań podziwiają wszyscy Mój ogród jest młody, chociaż niektóre drzewa posadzone były 6-7 lat temu. Cały czas coś dosadzam i sukcesywnie tworzę miejsca, którym nadaję finalny kształt - mówi Iwona Mazurkiewicz, oprowadzając nas po ogrodzie. - Tworząc ogród staram się robić plan, tak by całość łączyła się w krajobraz. Muszę wiedzieć, kiedy które rośliny kwitną, jak duże rosną na jakiej glebie. Cały czas się doszkalam. Kocham spędzać czas w ogrodzie, to maja wielka pasja, zawsze lubiłam "grzebać w ziemi"... i to bez rękawiczek, żeby naprawdę ją poczuć. Uwielbiam sadzić...Ogród Iwony z Sanatorium MiłościOgród Iwony z Sanatorium miłości to prawdziwe zacisze, gdzie można wypocząć na łonie natury w pobliżu lasu. Do odpoczynku zachęcają leżaki, łóżka do opalania, kanapy, hamak i ogrodowy stolik kawowy. W odwiedzinach u Iwony i GerardaJest też duży zadaszony taras, przeznaczony szczególne na spotkania towarzyskie w większym gronie. W miniony weekend odbyło się tu klasowe spotkanie najbliższą niedzielę 6 grudnia zrobimy zakupy. Jest podpis prezydentaCyfrowy paszport zdrowia ma wyciągnąć linie lotnicze z zapaści spowodowanej pandemiąMacierewicz: w Bełchatowie będzie elektrownia atomowaZakaz imprez w domach wszedł w życie. Co wolno, a co jest zakazane?Jestem estetką i dla mnie każdy szczegół ma znaczenie. Wszystko musi być na swoim miejscu. Sprawia mi to ogromną radość, gdy po dniu ciężkiej pracy mogę sobie spokojnie usiąść i cieszyć oczy tym, co mnie MIŁOŚCIBezpruderyjna Iwona z Sanatorium Miłości zachęca do seksu!Iwona z Sanatorium Miłości: Każdy z nas potrzebuje seksu!Książka w prezencie? Świetny pomysłMateriały promocyjne partnera Piękne perfumy w dobrych cenachMateriały promocyjne partnera Zadbaj o zdrowie senioraMateriały promocyjne partnera . 475 376 285 207 454 78 499 141

takie jest prawo miłości nuty