Pracownica Biedronki nieumyślnie spowodowała wypadek, wskutek którego 75-letni klient złamał kość udową. Mężczyzna zażądał zadośćuczynienia w wysokości 90 tys. zł, ale po trzech miesiącach zmarł. Śledztwo w sprawie umorzono, a co z rekompensatą finansową? O tej głośnej w województwie śląskim sprawie pisze sosnowiecka „Gazeta Wyborcza”. Zdarzenie miało miejsce 12 stycznia bieżącego podczas zakupów75-letni mężczyzna poszedł na zakupy do jednego z dyskontów sieci Biedronka. Gdy zatrzymał się na dłużej przy stoisku z wędlinami i nachylił się, próbując włożyć do koszyka wybrane przez siebie produkty, wjechał w niego wózek wypełniony pustymi kartonami. Prowadziła go pracownica, która — zasłonięta przez wózek — nie widziała 75-latka. Mężczyzna upadł na ziemię i już się nie podniósł. Zobacz także Na miejsce została wezwana policja. Pracownica „oświadczyła, że gdy chciała przestawić wózek ręczny na makulaturę, który był nią zapełniony, uderzyła przez nieuwagę jednego z klientów, który stracił równowagę, a następnie przewrócił się, w wyniku czego uskarżał się na ból w okolicy biodra i nie mógł wstać o własnych siłach” — tak brzmiała sporządzona przez funkcjonariuszy notatka (cytat za „GW”). Kobieta — jak wynikało z badania przeprowadzonego alkomatem — w momencie zajścia była także nagranie ze sklepowego monitoringu, na którym widać, jak wózek uderza w klienta, powodując jego upadek. Z materiału wideo wynika, że pracownica nie mogła widzieć zadośćuczynienia75-latek trafił do szpitala, gdzie poddał się operacji. Niestety, nie wstał już ze szpitalnego łóżka. W międzyczasie reprezentujący go radca prawny wysłał do sieci Jeronimo Martins przedsądowe wezwanie do zapłaty zadośćuczynienia w wysokości 90 tys. zł. Na dobrowolną zapłatę dał czas do końca tygodnia, następnie zapowiedział pozew sądowy o odszkodowanie. Zobacz także Jak tłumaczył prawnik, żądanie wynikało z faktu, że jego klient został uziemiony — ze względu na zamieszkiwanie w lokalu na czwartym piętrze budynku pozbawionego windy nie mógł samodzielnie opuścić mieszkania i zmuszony był korzystać z pomocy osób trzecich w najbardziej podstawowych Martins w piśmie wysłanym do sosnowieckiej redakcji „Wyborczej” zapewniło z kolei, że „w chwili obecnej realizowane są standardowe procedury postępowania w takich przypadkach i kompleksowego wyjaśniania zdarzenia. Nasza firma jest ubezpieczona na wypadek wystąpienia tego typu zdarzeń”.Śmierć i umorzenie śledztwaPo trzech miesiącach od incydentu stan zdrowia mężczyzny gwałtownie się pogorszył, co doprowadziło do śmierci. Co więc z żądaniem pieniężnej rekompensaty? Jak powiedział dziennikarzom Mariusz Ścibich (wspomniany wyżej radca prawny), leży ono w tym momencie w gestii rodziny zmarłego, która zdecyduje o dalszych ewentualnych krokach prawnych. Z kolei Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu — prowadzące czynności w tej sprawie — postawiła pracownicy sklepu zarzuty. Śledztwo zostało jednak umorzone z uwagi na nieumyślny charakter wypadku oraz niekaralność podejrzanej. Jak czytamy w gazecie, śledczy wyznaczyli kobiecie roczny okresZapewne najbardziej istotną dla Państwa kwestią jest dowiedzenie się, w jaki sposób można uzyskać odszkodowanie za skręcenie stawu skokowego. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne. Podstawowym krokiem jest oczywiście ustalenie, czy za wypadek ponosi winę osoba trzecia, której działania (bądź ich zaniechanie) doprowadziły do wypadku. Na stronie internetowej przeczytałam dzisiaj artykuł pt: Po zakupach w Biedronce nie może ruszać palcami. Opisano w nim problem klientki tego dyskontu, która doznała uszczerbku na zdrowiu w wyniku zasłabnięcia i upadku w sklepie. Właściciel Biedronki (a właściwie jego ubezpieczyciel) odmówił wypłaty zwrotu kosztów leczenia oraz zadośćuczynienia, strony sporu zapewne spotkają się w sądzie. Zatem co zrobić gdy zdarzy się nam jakiś przykry wypadek w sklepie i kto za niego odpowiada? Za wypadek odpowiada przedsiębiorca, właściciel sklepu. Ponosi on odpowiedzialność za personel w nim pracujący, który np. na czas nie uprzątnął błota pośniegowego, czy nie wytarł rozlanego na sklepowej podłodze płynu jeżeli w wyniku tych zaniedbań konsument doznał obrażeń. Przykładów wypadków w sklepach jest wiele: można poślizgnąć się na resztce jedzenia, niesprzątniętym opakowaniu, coś z półki może spać nam na głowę, pracownik sklepu może nas potrącić jadąc wózkiem widłowym z towarem itp. Jak zatem postępować gdy przytrafi nam się taki wypadek? Niestety to na kupującym spoczywa obowiązek udowodnienia, że do wypadku doszło z winy sklepu. Trzeba więc zebrać jak najwięcej możliwych dowodów np. żądać sporządzenia notatki, oświadczenia przez właściciela sklepu lub osobę zarządzającą sklepem (pod notatką powinien w miarę możliwości znaleźć się nasz podpis) zrobić zdjęcia miejsca wypadku, choćby telefonem komórkowym poprosić o zabezpieczenie nagrań z monitoringu sklepu zebrać dane świadków zdarzenia zebrać całą dostępną w sprawie dokumentację lekarską, rachunki za wydatki związane z leczeniem np. za wizyty lekarskie, sprzęt ortopedyczny czy lekarstwa Jeżeli udowodnimy, że winę za wypadek ponosi właściciel sklepu możemy żądać wypłaty odszkodowania, zadośćuczynienia za ból i cierpienie, w bardziej skomplikowanych przypadkach nawet renty. Ten wpis został dodany poniedziałek, 10 stycznia, 2011 at 20:22 w kategorii Dochodzenie roszczeń, Przegląd prasy. Możesz skorzystać z subskrybcji RSS aby na bieżąco. Możesz dodaj komentarz, lub śledzić ten post. Jest to roszczenie uzupełniające względem jednorazowego odszkodowania za wypadek przy pracy wypłacanego przez ZUS (oznacza to, iż ubezpieczyciel może uwzględnić przy miarkowaniu wysokości odszkodowania środki wypłacone przez ZUS). W takim przypadku odszkodowanie wypłacane jest na podstawie przepisów Kodeksu cywilnego. Właściciel sklepu Biedronka musi zapłacić niepełnosprawnej klientce 15 tys. zł zadośćuczynienia, bo automatyczne drzwi nie zapewniały bezpiecznego przejścia. W lipcu 2007 r. drzwi ścisnęły Janinę K., która przewróciła się i złamała rękę. Sąd Rejonowy w Lublinie uznał, że winny był sklep. Polacy są coraz bardziej świadomi swoich praw, a na rynku przybywa prawników obiecujących pomoc w uzyskaniu wysokiego odszkodowania. W sądach pełno jest spraw o odszkodowania za potknięcia, poślizgnięcia, upadki. Obywatele walczą o pieniądze za wypadki w szkołach, w kinach, basenach, sklepach i restauracjach. Pozywają fryzjerów i kosmetyczki. Zależnie od szkody żądają od kilku do kilkuset tysięcy złotych. Sądy rozpatrywały już sprawy przeciwko urzędnikom, którzy nie użyli formy: pan. – Jeszcze kilka lat temu na nabicie sobie guza czy niewielką ranę takie osoby machnęłyby ręką – mówią sędziowie sądów rejonowych, do których trafiają w większości takie sprawy. 20 tys. zł otrzymała klientka hipermarketu w Elblągu za poślizgnięcie się na brudnej podłodze i uraz kolana Zmalała też tolerancja dla błędów lekarzy, nawet drobnych. Pacjenci coraz częściej wytaczają szpitalom procesy za zakażenia, po których gojenie rany przedłużyło się o pięć–sześć dni, choć nie miało żadnych konsekwencji. – Mamy społeczeństwo coraz bardziej świadome prawnie i wymagające. Po niepowodzeniu w leczeniu pacjenci z reguły analizują jego przebieg pod kątem odpowiedzialności za błąd medyczny – mówi Jolanta Budzowska, specjalistka od procesów medycznych z kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy. – Do Ameryki, gdzie pozywa się wszystkich za wszystko, jeszcze nam daleko, bo brakuje prawników – wskazuje Krzysztof Kawałowski z kancelarii APU Pomoc z Warszawy. Uwolnienie zawodów prawniczych spowodowało jednak, że jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać kancelarie i biura specjalizujące się w odszkodowaniach. Ich przedstawiciele potrafią pozyskiwać klientów w przychodniach lekarskich, zakładach ubezpieczeń społecznych, a nawet pogrzebowych. – To dobry biznes, bo biura odszkodowawcze przy kancelariach tworzą nawet adwokaci i radcy prawni. To pozwala im omijać ograniczenia reklamowe i rozliczeniowe – przekonuje Krzysztof Kawałowski. W Nowym Jorku obowiązuje system ubezpieczeń "no-fault". Jest to korzystne dla mieszkańców Nowego Jorku, ponieważ roszczenie z tytułu wypadku samochodowego rozstrzyga się szybko bez względu na to, czyja to była wina. Ale niestety skrócony czas na rozstrzygnięcie dotyczy tylko osób, które nie doznały poważnych obrażeń. Tak więc jak długo naprawdę trwa proces rozstrzygania
Emerytka z Cieplic potknęła się o element wózka do przewożenia towaru w Biedronce. Okazało się, że złamała rękę. Teraz stara się o odszkodowanie. - Od miesiąca trudno mi się skontaktować z przedstawicielami sieci sklepów. Zbywają mnie, nikt mi nic nie chce powiedzieć, kiedy i jakie odszkodowanie otrzymam – narzeka. Przedstawiciel firmy zapewnił, że sprawa trafiła do ubezpieczyciela i to od jego oceny zależeć będzie wysokość odszkodowania oraz termin jego przyznania. Do zdarzenia doszlo 19 lutego tego roku. - Dopiero jak wróciłam do domu, ręka mocno zaczęła mi puchnąć, pojechałam na SOR. Okazało się, że kość promieniowa lewej ręki jest złamana i założono mi gips – opowiada kobieta. Poszkodowana zgłosiła sprawę przedstawicielom Jeronimo Martins Polska, portugalskiego właściciela sieci popularnych sklepów. Ci wkrótce odezwali się z pytaniem, jakiego odszkodowania klientka oczekuje. - Wtedy powiedziałam, że o tym poinformuję, jak zakończy się leczenie – relacjonuje. Owo leczenie zakończyło się w lipcu. 15 lipca poszkodowana wysłała do firmy całą historię choroby. Potem wydzwaniała, wysyłała maile, ale dowiadywała się najpierw, że papiery nie dotarły, a potem kolejne osoby – za każdym razem inne – informowały, że sprawa jest w toku. - Nie potrafiono mi nic więcej powiedzieć, ani kto rozpatruje, ani jak długo to potrwa. Odmawiano mi udzielenia podstawowych informacji – opowiada jeleniogórzanka. Teraz poszkodowana zapisała się na rehabilitację – prywatnie, bo na NFZ terminy są bardzo odległe. Ręka cały czas boli. - Liczę na odszkodowanie w wysokości kilkunastu tysięcy złotych – podsumowuje. - Trwa to tak długo, bo poszkodowana zastrzegła sobie, że chce wystąpić o odszkodowanie po zakończeniu leczenia. We wniosku o odszkodowanie musi być kwota, o którą się dana osoba ubiega. Teraz wszystkie dokumenty są już u ubezpieczyciela, który je analizuje. Po waszym telefonie jeszcze raz upewniliśmy się, czy wszystko jest na dobrej drodze – tłumaczy Jan Kołodyński, młodszy menedżer w dziale spraw korporacyjnych Jeronimo Martins Polska. Przedstawiciel firmy odmówił oceny, czy odszkodowanie za złamanie ręki w wysokości zaproponowanej przez poszkodowaną, to na tle innych podobnych zdarzeń kwota realna do uzyskania.
Zanim znajdziemy się w sytuacji wypadku drogowego, zwykle nie myślimy o tym, za co przysługuje odszkodowanie z OC sprawcy wypadku. Kwestia ta zaczyna mieć dla nas znaczenie dopiero, gdy zaczynamy się zastanawiać, czy ubezpieczalnia pokryje koszty naszego leczenia, naprawy samochodu czy subiektywnego cierpienia.i ZAKUPY HANDEL SKLEP KOSZYK WÓZEK W styczniu br. w jednej z Biedronek w Sosnowcu doszło do wypadku, w którym poważne obrażenia odniósł 75-letni klient. Mężczyzna został potrącony przez wózek wypełniony kartonami. Pracownica, która prowadziła sprzęt, nie zauważyła klienta, który w chwili wypadku nachylił się, by wziąć produkt z półki. Poszkodowany w wyniku upadku złamał sobie kość udową. Trzy miesiące po przebytej operacji jego stan się pogorszył i pacjent zmarł. Przed śmiercią domagał się odszkodowania od właścicieli sieci dyskontów. Wypadek w Biedronce został zarejestrowany na kamerze monitoringu. Wezwana na miejsce policja przesłuchała pracownicę, która przyznała, że do uszkodzenia ciała mężczyzny doszło, gdy chciała przestawić ręczny wózek na makulaturę. Śledczy ustalili także, że ekspedientka nie widziała wówczas klienta. 75-latek trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację ortopedyczną. Niestety mimo starań lekarzy, mężczyzna nie odzyskał sprawności i był przykuty do łóżka. Radca prawny reprezentujący poszkodowanego wysłał do sieci Jeronimo Martins przedsądowe wezwanie do zapłaty zadośćuczynienia w wysokości 90 tys. zł - pisze sosnowieckie wydanie "Gazety Wyborczej". Prawnik argumentował żądanie odszkodowania tym, że jego klient został uziemiony w swoim mieszkaniu na czwartym piętrze budynku, które pozbawione jest windy. Mężczyzna niestety zmarł kilka dni temu. O pieniądze będzie ubiegać się teraz prawdopodobnie jego rodzina. Jeronimo Martins zapewnia, że jest ubezpieczona na wypadek takich zdarzeń. - W chwili obecnej realizowane są standardowe procedury postępowania w takich przypadkach i kompleksowego wyjaśniania zdarzenia - czytamy w oświadczeniu przedstawiciela Biedronki wysłanym "Gazecie Wyborczej". Jeśli chodzi o śledztwo w sprawie spowodowania przez pracownicę Biedronki uszczerbku na zdrowiu jednego z klientów, to Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu umorzyła postępowanie z uwagi na nieumyślny charakter wypadku oraz niekaralność podejrzanej. . 256 78 252 463 8 313 166 349